kwietnia 29, 2012

Uważaj na dziennikarza

 

Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Ten post, w nowej formie, jest teraz dostępny pod adresem: http://www.byphone.pl/wordpress/2012/04/uwazaj-na-dziennikarza/


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski



Hej,
znalazłem dziś na portalu wp.pl "artykuł" o zawodzie coacha. Tekst jest dowodem na to jak łatwo jest mediom  manipulować opinią społeczną poprzez wypowiadanie się w tematach, o których nie mają pojęcia. Cały artykuł jest tendencyjny i widać, że osoba, która go pisała nawet nie zadała sobie trudu dowiedzenia się czym jest prawdziwy coaching.

Artykuł do przeczytania tutaj: Artykuł

Podsumuję to tak: poziom polskich mediów (również telewizyjnych) powoli sięga dna. Jednak co smutniejsze, ludzie najczęściej przyjmują każde takie informacje bezkrytycznie i bez zweryfikowania ich w innych źródłach. Parafrazując autora artykułu: "dziennikarzem może być każdy".

Pozdr,
Artur R.

kwietnia 25, 2012

Ucz dzieci przedsiębiorczości




Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Ten post, w nowej formie, jest teraz dostępny pod adresem: http://www.byphone.pl/wordpress/2012/04/ucz-dzieci-przedsiebiorczosci/


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski



Hej,
dziś Marek Wojciechowski na swoim blogu wrzucił bardzo ciekawe wystąpienie Camerona Herold dotyczące rozwijania przedsiębiorczości u dzieci. Pozwolę sobie wrzucić je również tutaj:


Link do filmu



Uważam, że przemówienie jest świetne. Bardzo autentyczne w odbiorze i oparte na własnych doświadczeniach, a nie na książkowej teorii.
Niestety prawdą jest, że polskie szkoły (nie wiem jak w innych krajach) nie próbują doskonalić w dzieciach tego co co robią dobrze. Możesz być najlepszy z matematyki, przedsiębiorczości i fizyki, ale jeśli będziesz miał 1 z języka polskiego, czy z biologii będziesz uważany za głupiego. Dlaczego? Dodatkowo przez cały okres kształcenia (włącznie ze studiami wyższymi) wymagana jest od nas wiedza ogólna, lecz co gorsze - tylko w formie teoretycznej. Brak jest zajęć praktycznych, gdzie uczono by przyszłe pokolenia jak poradzić sobie w życiu, jak wykorzystać te umiejętności, które posiadamy. Studiując prawo ani razu, na żadnych ćwiczeniach, wykładach, fakultatywnych zajęciach nie pisałem pozwu. Wiem za to, że w 1798r., w Anglii, wprowadzono pierwszy podatek dochodowy. Jak w ten sposób edukowana młodzież ma potem poradzić sobie w pierwszej pracy, czy też ogólniej mówiąc w życiu? Obawiam się jednak, że na szkołę w tym zakresie jeszcze długo nie będzie można liczyć. Wychodzi więc na to, że to rodzice muszą wziąć sprawy w swoje ręce. Dopóki tego nie zrobią będziemy wychowywać kolejne pokolenia młodych ludzi przeciętnych we wszystkim, zamiast dobrych w tych dziedzinach, które naprawdę ich interesują. Ile młodych osób, które znacie ma na tyle dużo ambicji aby samemu, bez pomocy nikogo wyjść poza schematy, które od dziecka są nam wpajane? Ja osobiście niewielu.

Pozdr,
Artur R.

kwietnia 23, 2012

Sprzedawco: mów o wszystkim.




Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Ten post, w nowej formie, jest teraz dostępny pod adresem: http://www.byphone.pl/wordpress/2012/04/sprzedawco-mow-o-wszystkim/


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski




Hej,
dziś temat typowo sprzedażowy.


Swoim sprzedawcom zawsze staram się uświadomić, że bardzo często na decyzje zakupowe klientów wpływają detale oferty. Dlatego też jeśli podstawowymi metodami i argumentami nie jesteśmy w stanie przekonać klienta, warto jest mówić o wszystkim, nawet jeśli z pozoru jest to bezcelowe. W ten sposób możemy odnaleźć ukrytą potrzebę klienta.


Przemyślcie sobie ile razy Wy kupowaliście coś ze względu na jakiś mały szczegół w specyfikacji produktu. Na przykład kupując buty na zimę wybieramy między modelem A i B. Model A jest tańszy, ma grubszą podeszwę, jest lepiej zszyty i lepiej ocieplony. Model B natomiast ma za to fantastyczną wkładkę, która chłodzi naszą stopę i wspomaga komfort chodzenia ;). Bardziej racjonalnym wyborem jest oczywiście but A, natomiast często będzie tak, że ze względu na jakiś szczegół, chociażby tą wkładkę, racjonalność zejdzie na dalszy plan. Jeśli nie przemawia do Was przykład z butami przyjrzyjmy się chociażby telefonom komórkowym. Jak często wybieraliście model teoretycznie słabszy, czy też dużo droższy tylko dlatego, że miał jakąś bajerancką funkcję?


Człowiek przy zakupach kieruje się emocjami i sobie tylko znanymi pobudkami, jak na przykład detale czy szczegóły. Zauważcie, że często gdy już się na jakiś produkt "napalimy", to wszystkie inne przestają nam się podobać, mimo, że wybranie ich byłoby bardziej racjonalne.


Pamiętajcie o tym podczas sprzedaży, ponieważ często możecie stracić klienta, nie potrafiąc znaleźć jego ukrytej potrzeby.


Pozdr,
Artur R.

kwietnia 22, 2012

Jak nie ulec frustracji pracując na etacie.



Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Ten post, w nowej formie, jest teraz dostępny pod adresem: http://www.byphone.pl/wordpress/2012/04/jak-nie-ulec-frustracji-pracujac-na-etacie/


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski




Hej!
Miał być kolejny post o nieocenianiu ludzi po pozorach, jednak doszedłem do wniosku, że musiałbym przy tej historii podać za dużo szczegółów, aby oddać jej sens. Wiązało się z tym niebezpieczeństwo łatwego rozpoznania osób w niej opisanych - także dziś zupełnie o czymś innym.


Zapewne wielu z Was, odczuwa czasami frustrację związaną z pracą na etacie (też tak kiedyś miałem :) ). Ma to też związek z niecierpliwością, o której już pisałem. Mianowicie mając chęci i ambicję pracowania na własny rachunek, a jednocześnie z różnych względów nie mogąc sobie jeszcze pozwolić na taki charakter zarabiania pieniędzy, podchodzimy do pracy na etacie jako do zła koniecznego. Sytuacja pogarsza się kiedy pracodawca nie docenia naszych kompetencji, nie oferując nam odpowiedniego dla nas stanowiska, które byłoby dla nas satysfakcjonujące i pozwoliłoby nam dalej się rozwijać. Dodatkowo bywamy sfrustrowani naszymi wąskimi możliwościami, niekompetencją innych osób, czy też decyzjami, które my podjęlibyśmy inaczej. Taka sytuacja zazwyczaj przekłada się na ilość wysiłku jaki wkładamy w pracę (tłumacząc to sobie tym, że przecież i tak nie pracujemy na własny rachunek, a dodatkowo nikt naszych starań nie docenia), narzekając potem na wysokość zarobków. Co robić aby w znacznym stopniu jednak poprawić sobie tą jakość pracy na etacie?


Należy zmienić nasze podejście, co już od pewnego czasu, z powodzeniem, uskuteczniam.


Zastanówcie się co by było, gdybyśmy zaczęli traktować naszego pracodawcę jako zwykłego klienta? Wyobraźcie sobie, że jednak pracujecie na własną rękę, oferując swoje usługi klientowi, który Was zatrudni.
Z pewnością wielu z Was wie, bądź wyobraża sobie jak traktowałoby swoich klientów gdyby tylko mieli swoją firmę. Zróbcie tak z pracodawcą. Dajcie z siebie więcej, rozwijajcie się, dbajcie o swojego pracodawcę (tak, tak!), tak jak dbalibyście o swojego klienta. 


Teraz wielu z Was zapyta: "po co, skoro nic z tego nie będę miał? Mój szef i tak tego nie doceni, nie awansuje mnie, nie da podwyżki". Jeśli Wasze starania nie przyniosą skutku,  pomyślcie co zrobilibyście, gdyby pracując na własną rękę taka sytuacja miała miejsce. Przykładowo: nie ma popytu na Wasze usługi, klienci nie chcą płacić tyle ile byśmy oczekiwali, itd. Ja sam na to pytanie odpowiedziałbym, że należałoby jeszcze poprawić jakość moich usług, znaleźć nowych klientów, wprowadzić dodatkowe usługi do swojej oferty. 
Zróbcie to więc pracując na etacie :) Obecny klient (pracodawca) Wam nie odpowiada? Znajdźcie innego. Nikt Wam nie chce dać podwyżki za to co robicie? Pomyślcie co innego moglibyście zacząć robić aby na nią zasłużyć. 


Wbrew pozorom, taka prosta zmiana nastawienia, może bardzo szybko pomóc nam osiągnąć satysfakcję z tego co robimy w pracy, jednocześnie podnosząc wysokość naszych zarobków.


Jeśli uważacie, że to nie dla Was, że to przecież tyle starania i roboty, że przecież szukanie nowej pracy to tyle zachodu, że za długo trzeba czekać na skutki takiego działania (itd.), zastanówcie się, czy aby na pewno poradzilibyście sobie z pracą na własny rachunek. Uważam, że z takim podejściem - nie. Także, mimo wszystko uważam, że warto zrobić sobie taki sprawdzian i rozwijać naszą "wewnętrzną" firmę, zdobywając rynek :) Powodzenia! :)


Pozdr,
Artur R

kwietnia 19, 2012

Podejście do Klienta




Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Ten post, w nowej formie, jest teraz dostępny pod adresem: http://www.byphone.pl/wordpress/2012/04/odpowiednie-podejscie-do-klienta/


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski


Dzisiejszy post będzie tylko luźną uwagą, niezwiązaną za bardzo z moją pracą (poza faktem występowania elementu sprzedaży), zwracający jednak uwagę na to, jak niekompetentny sprzedawca może negatywnie wpłynąć na ilość sprzedaży i jakość obsługi klienta.


Interesuję się zegarkami.  Często, gdy jestem w jakimś centrum handlowym lubię wejść do salonu po prostu popatrzeć, bądź też czasami przymierzyć jakiś podobający mi się czasomierz. Dla nieobeznanych w temacie powiem, że sam fakt, że zegarek kosztuje 5-10 tysięcy, wbrew pozorom nie robi wrażenia (ważne dla historii). Z racji niewielkich jeszcze funduszy posiadam kilka zegarków, jednakże z niższej półki. Istotnym dla historii jest również fakt, że moja fascynacja zegarkami mechanicznymi sprawia, że nie wydaje mi się dziwnym wydać na zegarek np. 15 czy 20 tysięcy złotych, jeśli tylko ma się na to środki. Jestem pewien, że gdy tylko będzie mnie na to stać, taki sobie sprawię. 


Przechodząc do meritum: kiedyś, pewnego dnia robiąc zakupy w jednym z centrów handlowych, ponieważ miałem chwilę czasu, postanowiłem wejść do jednego z salonów popatrzeć jakie sprowadzili nowości zegarkowe. Nowości żadnych nie było, aczkolwiek była na wystawie Omega Seamaster Planet Ocean (cena, bodajże około 13 tysięcy), która bardzo mi się podoba, lecz nie miałem jeszcze wówczas okazji pooglądać jej z bliska i przymierzyć. Warto dodać, że ubrany byłem schludnie, aczkolwiek bez żadnej przesadnej elegancji. Grzecznie poprosiłem więc sprzedawcę o pokazanie mi tego zegarka. Gdy zobaczyłem jego minę, zacząłem zastanawiać się czy przypadkiem nie mam czegoś na twarzy. Spojrzał się na mnie bardzo dziwnie i nie zareagował na moją prośbę. Przeczuwałem już, że będzie wesoło, więc jeszcze raz grzecznie poprosiłem o pokazanie mi zegarka. Na to sprzedawca już nie wytrzymał i z nieudawanym oburzeniem zapytał się mnie czy wiem ile ten zegarek kosztuje. Odpowiedziałem, że wiem, natomiast nie bardzo widzę związek z moją prośbą. Jako ripostę usłyszałem tylko: "On kosztuje trzynaście tysięcy! Przecież Pan może go uszkodzić!". Jako, że nie lubię dostarczać sobie dodatkowych stresów, pożegnałem się i wyszedłem.


To co jest ważne:

  • Jest wielu zapaleńców, którzy mimo młodego wieku (wówczas miałem około 20-21 lat), są w stanie przeznaczyć taką kwotę na zegarek.
  • Nie wiem jak wygląda rekrutacja do takich salonów (pomijając już, że sam salon popularnej sieciówki, był wersją exclusive), skoro sprzedawca nie miał najmniejszego pojęcia o tym jak przy takich cenach produktów (a jednocześnie wysokich marżach) powinien traktować klienta, niezależnie od tego co sądzi o nim po pozorach (np. ubiór, czy wiek)
  • Ilość sprzedanych zegarków w podobnych kwotach w takich salonach miesięcznie, to około kilkunastu sztuk (informacja od właściciela innego salonu). Daje nam to obraz tego, jak ważny jest każdy zainteresowany klient.
  • Po takim potraktowaniu, z pewnością nigdy więcej nic tam nie kupię.
Wydaje mi się, że powyższy przykład dość dobrze pokazuje jak ważna jest dobrze dobrana załoga (chociażby posiadająca więcej kultury osobistej niż opisany sprzedawca) oraz wpajanie odpowiedniego podejścia do klienta. Odpowiednie podejście jest w stanie zrekompensować nawet niewiedzę merytoryczną na temat produktu!

Kolejna historia zdarzyła się mniej więcej w tym samym okresie. Przedstawia ona jednak zupełnie inne podejście do klienta.

Rzecz działa się w CH Klif w Gdyni. O ile dobrze pamiętam na piętrze był (nie wiem czy nadal jest) salon z zegarkami (nie sieciówka). Pewnego dnia znalazłem się tam zupełnie nieplanowanie i przypadkiem, kupić coś do jedzenia. O ile dobrze pamiętam, było to chyba po grze w piłkę, bądź po jeździe na rowerach, bo z pewnością wyglądałem jak siedem nieszczęść. Brudne buty, dresy, bluza, do połowy umazany w błocie. Mimo wszystko, nie mogłem oprzeć się pokusie i wszedłem do salonu popatrzeć. Oglądałem zegarki firmy Breguet (ceny w okolicach 40-100 tysięcy złotych - ważne!). Wiedząc, że cały jestem w błocie i wyglądam jak wyglądam, nie myślałem nawet o tym, żeby prosić o obejrzenie z bliska. Nagle zza pleców usłyszałem głos przemiłej Pani, pytającej czy nie chciałbym sobie czegoś przymierzyć i czy może o którymś z modeli chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej. Mówiła o zegarkach za cenę dobrego samochodu, do 20 latka ubranego w ciuchy przeznaczone do zniszczenia, a na dodatek całe umazane w błocie! Wiedząc, że nawet ręce mam brudne, podziękowałem za propozycję i wytłumaczyłem, że na oglądanie przyjdę innym razem. Pani dodała już tylko, że jakby co to żaden problem i gdybym zmienił zdanie, wystarczy, że jej powiem.

Różnicę w podejściu widać od razu, a wystarczyło tak niewiele - kultura osobista i chęci.
Oczywistym jest, że do takiego salonu, bardzo chętnie wrócę, jeśli tylko będę miał taką możliwość.

Czy Wy spotkaliście się kiedyś z podobnymi przypadkami oceniania po pozorach, a z racji tego kompletnie nieodpowiedniego podejścia do klienta?
Jak to wygląda u Waszych sprzedawców, czy też u Was samych?
Czy zwracacie uwagę na to jak ktoś odnosi się do Was podczas gdy jesteście klientem?
Co jest dla Was istotne przy rekrutacji swoich sprzedawców - zwracacie uwagę również na takie podstawy jak dobre wychowanie?

Mam jedną fajną historię dotyczącą oceniania po pozorach, ale zostawię ją na weekend ;)

Pozdr,
Artur R.

kwietnia 16, 2012

Plan na życie




Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski



Ostatnio pisałem o niecierpliwości, która mnie cechuje.
Post do przeczytania tutaj.
Analizując wszystkie zalety i wady takiej postawy stwierdziłem, że jest to mimo wszystko cecha pozytywna, choć niosąca ze sobą pewne zagrożenia, o których również już wspominałem. Próbowałem ostatnio wymyślić sposób na zminimalizowanie tych zagrożeń i zmaksymalizowanie pozytywnych efektów "niecierpliwości".


Większość z Was zapewne korzysta z różnego rodzaju kalendarzyków czy list "things to do" w codziennym życiu, w których zapisujemy zadania, o których musimy pamiętać i zrobić (mowa tutaj o takich przyziemnych sprawach jak zrobienie zakupów, czy pójście na umówione spotkanie). Postanowiłem taką listę zadań wprowadzić jako środek do osiągnięcia swoich celów życiowych, określając je właśnie jako "things to do".


Zanim przejdę do opisania formy w jakiej to zrobiłem, wpierw zaznaczę, że na samym początku określiłem sobie termin, po którego upływie zweryfikuję swój stopień wykonania tych zadań i na nowo zaktualizuję ich listę. Termin ma mnie przede wszystkim mobilizować (nic nie działa tak dobrze jak zbliżający się deadline ;) ) Aktualizacja natomiast ma polegać na zachowaniu wciąż aktualnych postanowień, ale również na dodaniu nowych, bardziej wymagających, które pojawią się na przestrzeni tego czasu. Ma to na celu jak najpełniejsze osiągnięcie celów nadrzędnych.
Dzięki temu moją niecierpliwość chcę wykorzystać jako motor napędowy, jednocześnie dając sobie dłuższy okres czasu na realizację swoich planów, tak aby się nie zniechęcić brakiem rezultatów od razu.


Pamiętając, że nie od razu Rzym zbudowano, pierwszą kontrolę realizacji swoich planów zaplanowałem za rok.


Jako, że ta lista jest dość prywatną i intymną rzeczą, nie będę omawiał jej szczegółów, natomiast postaram się  przybliżyć jej sens.


Tworzenie listy rozpocząłem od stworzenia trzech nadrzędnych celów, których osiągnięcie utożsamiam z prowadzeniem wymarzonego życia i do których realizacji chcę dążyć. Są to sprawy dla mnie najważniejsze, których nie dotyczy termin roku, gdyż opisują one sposób prowadzenia swojego życia i wyznawanych wartości. Mówiąc ogólnie dotyczą one między innymi spełnienia zawodowego, sposobu prowadzenia życia prywatnego oraz związku.


Termin roku dotyczy natomiast zadań, które mają być narzędziem do osiągnięcia celów nadrzędnych. Do każdego celu podpiąłem listę zadań, których wykonanie utożsamiam z jego osiągnięciem. Na przykład jednym z zadań, które pomogą mi osiągnąć spełnienie zawodowe jest ciągła praca z ludźmi (tak jak to robię obecnie), a z kolei jednym z zadań pomocnym do osiągnięcia satysfakcjonującego życia prywatnego są ciągłe podróże. Inaczej mówiąc - jeśli będę dużo podróżował, będę prowadził satysfakcjonujące życie osobiste, ponieważ uwielbiam podróże. Do każdego z celów przypisałem średnio, około 10 zadań.


Następnie wypisałem rzeczy, które pomogą mi w wykonaniu tych zadań. Tak na przykład - w częstym podróżowaniu pomoże mi zgromadzenie odpowiednich rezerw finansowych i poznanie nowych ludzi. Jednocześnie do każdego z zadań/celów stworzyłem listę rzeczy, które w ich realizacji mi przeszkadzają i których powinienem się wystrzegać.


Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi :)


Dzięki temu wiem na czym powinienem koncentrować swoje siły, tak aby wykonać postawione przed sobą zadania, a dzięki temu osiągnąć swoje najważniejsze, nadrzędne cele. Wiem, gdzie powinienem skierować swoją energię, aby móc zrealizować swoje marzenia. Jednocześnie widzę również które moje działania są bezproduktywne i odciągają mnie od samorealizacji.


Na sam koniec wypisałem 5 przymiotników, które chciałbym aby opisywały moją osobę po upływie jednego roku. W ten sposób chcę pamiętać o tym do czego dążę, ale również, że nie zawsze cel uświęca środki i mimo chęci realizacji swoich zadań nadal chcę być postrzegany jako osoba.... (tu trafiły 3 z 5 wybranych przeze mnie przymiotników).


Mi osobiście taka lista bardzo pomogła w uporządkowaniu swoich myśli dotyczących mojego celu w życiu. Jeśli ktoś ma mętlik w głowie i nie bardzo wie czego oczekuje od siebie i od świata, taka lista na pewno pomoże.


Pozdr,
Artur R.

kwietnia 12, 2012

Ćwiczenia praktyczne z zarządzania za darmo ;)




Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Ten post, w nowej formie, jest teraz dostępny pod adresem: http://www.byphone.pl/wordpress/2012/04/cwiczenia-praktyczne-z-zarzadzania-za-darmo/


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski



Hej,
wymyśliłem sobie ostatnio bardzo prosty sposób na ćwiczenia praktyczne, z zakresu zarządzania, którym chciałbym się z Wami podzielić. Przede wszystkim  ćwiczenia te w zasadzie nie wymagają od nas żadnych specjalnych przygotowań, dużej ilości czasu, a co najważniejsze pieniędzy.


Potrzeba zrodziła się sama, ponieważ jestem w trakcie realizacji bardzo ciekawego projektu, który wymaga ode mnie wzniesienia się na swoje wyżyny umysłowe i umiejętności ;) To ćwiczenie powstało właśnie po to, aby móc sprawdzić siebie w różnych, głównie nieprzewidzianych sytuacjach, z którymi możemy się spotkać w firmie, czy też w naszym zespole. 


Mianowicie, korzystając z usług różnych przedsiębiorstw (nieważne jakiej wielkości i z jakiej branży), wchodząc do ich lokali, mając kontakt z osobami, które tam pracują, automatycznie wytyczam sobie zadanie. Polega ono na znalezieniu obszarów, które można by polepszyć (w zarządzaniu przedsiębiorstwem/zarządzaniu zespołem/kontakcie z klientem) oraz sposoby jak to zrobić. 


Oczywiście obszary te trzeba niekiedy znaleźć "na pierwszy rzut oka" - jak na przykład sposób ułożenia ekspozycji, gdy jesteśmy w oddziale przedsiębiorstwa tylko 5 minut, jednak gdy z daną firmą mamy dłuższy kontakt można tę zabawę sobie przedłużyć i zacząć "grzebać" głębiej. Mimo wszystko podstawą ćwiczenia jest aby działać szybko, symulując sobie sytuację stresową - szybko wyszukujemy, w jaki sposób i które elementy byśmy zmienili. Dodatkową zaletą takiego szybkiego myślenia jest brak konieczności poświęcania na to ćwiczenie dużej ilości czasu.


Podam może dwa przykłady, aby lepiej zilustrować o co mi chodzi:


1. Spotkanie biznesowe, na dość wymagającym szczeblu, ponieważ w grę wchodzą niemałe pieniądze. Przedstawiciel firmy X rozpoczyna prezentację, chcąc sprzedać firmie Y swój produkt. Gdy tylko przemówienie się zaczęło, zacząłem go, mówiąc w bokserskim żargonie, punktować. Po pierwsze primo - mówi do nas na siedząco - nie podoba mi się to, po drugie primo - zła kolejność slajdów na prezentacji - należałoby niektóre pozamieniać i odrobinę zmienić konspekt prezentacji, tak aby była ona łatwiejsza w odbiorze. Po trzecie primo ultimo ;) - mówienie do rzutnika, bądź do komputera, a nie do słuchaczy, i tak dalej i tak dalej. 


Teraz trochę bardziej życiowy przykład:
2. Udałem się ja kiedyś z moją partnerką do pubu. Pub o przyzwoitej opinii, choć będąc tam dosyć dawno, nie bardzo pamiętałem jakie miałem wrażenia z pierwszej wizyty. Wchodzimy, na pierwszym piętrze bar i 4 panów barmanów. Pytamy się o stolik, na co jeden z tych panów nie czekając na nic zabrał nas piętro niżej, pokazał stolik i poszedł. Usiadłem sobie i wcielając się w rolę managera takiego przybytku zacząłem punktować - po pierwsze brudny stolik - skoro jeden z barmanów i tak schodził nam go pokazać, wystarczyło tak "just in case" wziąć ze sobą szmatkę. Po drugie, fakt faktem szybko ten stolik dostaliśmy, jednak zapomniano nas się zapytać co zamawiamy - rozwiązanie: przed pokazaniem stolika, przy barze na górnym piętrze przyjąć zamówienie. Dodatkowo, zawsze jest większa szansa, że klient, który coś zamówił, zostanie trochę dłużej. Po trzecie, na dole nie ma nikogo z obsługi. Rozwiązanie: jednego z barmanów przerzuciłbym na dół, żeby klient nie musiał sam tarabanić się po schodach na górę aby złożyć zamówienie (gdy poszedłem aby to zrobić, czterech panów barmanów dalej siedziało i kompletnie nic nie robiło). Siedząc już przy piwku zacząłem ćwiczyć dalej: zmiana oświetlenia, zmiana ułożenia stołów, gdzie w wygospodarowanym w ten sposób miejscu zrobiłbym mini bar i tak dalej i tak dalej.


Mam nadzieję, że widzicie o co mi chodzi w tym ćwiczeniu.


Pozostaje tylko zadać pytanie: co to ćwiczenie mi daje i czy warto je robić.
Moim zdaniem warto, a korzyści z niego płynące to głównie:

  • wskazówki jak w sytuacjach biznesowych postępować, bądź jakich zachowań unikać (pierwszy przykład)
  • rozwijanie umiejętności szybkiego podejmowania decyzji i radzenia sobie pod presją czasu
  • rozwijanie w sobie instynktu managera 
  • sprawdzanie czy poradzilibyśmy sobie w innych branżach (przykład drugi, gdzie z branżą gastronomiczną jeszcze nigdy nie miałem do czynienia)
Zapraszam do komentowania i podzielenia się tym co na ten temat myślicie.

Pozdr,
Artur R.

kwietnia 05, 2012

Wyglądaj profesjonalnie

   

Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Ten post, w nowej formie, jest teraz dostępny pod adresem: http://www.byphone.pl/wordpress/2012/04/profesjonalny-wyglad-w-pracy/


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski




Czy wygląd ma znaczenie w pracy? Czy poprzez pryzmat naszego ubrania możemy być różnie postrzegani w kwestii naszych kompetencji?

Moim zdaniem tak. Co ciekawe praktycznie wszyscy moi znajomi pracujący na stanowiskach kierowniczych odpowiedzieli w ten sam sposób mimo, że połowa z nich o ten wygląd nie dba (ot, ciekawostka :)).

Wydaje mi się, że każde stanowisko wymaga odpowiedniego ubrania, nawet jeśli pracodawca nie określił żadnego "dress code" i powinniśmy o to dbać sami, a nie tylko wtedy gdy ktoś od nas tego wymaga.

Muszę się przyznać, że sam długo nie przywiązywałem wagi do tego jak się ubieram: t-shirt, czasami krótkie spodenki, brudne buty (mimo stanowiska kierowniczego (choć bez kontaktu z Klientem), firma nie przywiązywała uwagi do ubioru). Mimo, że po jakimś czasie jak najbardziej udawało mi się zdobyć zaufanie i pokazać się jako lider mojego zespołu, a także przekonać ludzi, że posiadam odpowiednie kompetencje - tak jednak zauważyłem, że wśród nowych członków zespołu na początku ta relacja nie jest od razu odpowiednia. Zmiana sposobu ubierania się zdecydowanie pomogła. Nowy pracownik od razu po sposobie ubierania się był w stanie "zaszufladkować" mnie jako team lidera. Wówczas początkowa relacja wyglądała zupełnie inaczej, ponieważ mimo, że ja zachowywałem się tak samo, to jednak zmieniało się podejście drugiej strony.

Świetnym przykładem jest porównanie, które kiedyś usłyszałem, a bardzo łatwo jest je zaobserwować w codziennym życiu. Na czerwonym świetle, na przejściu dla pieszych stoi grupa ludzi. Nic nie jedzie, więc mimo czerwonego światła przez ulicę przechodzi elegancko ubrany, starszy pan. Połowa ludzi również przechodzi przez przejście, a reszta dołącza po chwili. W tej samej sytuacji, gdy jako pierwszy przez ulicę przejdzie ubrany w łachmany, brudny bezdomny nikt się nie ruszył.
Prawda, że tak jest :)?

Ubiór naprawdę daje dobrą pozycję wyjściową w kontaktach z innymi ludźmi, szczególnie jeśli mamy być ich przywódcami w pracy :)

Pozdr,
Artur R.

kwietnia 01, 2012

Niecierpliwość

 

Od 15-10-2013 ten blog funkcjonuje pod nowym adresem www.byphone.pl.

Mam nadzieję, że nowe miejsce będzie jeszcze chętniej odwiedzane niż obecne, a nowe treści, nowa szata graficzna, a także moje podejście do bloga, pozwolą na jego szybki rozwój.


Zachęcam do odwiedzin i pozdrawiam,

Artur Rogowski



Krótka myśl na dziś, kierowana raczej do młodszych osób.
Obserwując swoje podejście do życia zauważyłem, że od jakiegoś czasu cechuję się ogromną niecierpliwością w tym co robię. Przy każdym zadaniu jakiego się podejmuję chciałbym aby efekty były widoczne już od razu. Fakt czekania na rezultat moich działań działa na mnie bardzo denerwująco. Chciałbym mieć więcej pieniędzy, nowe stanowisko, nowe mieszkanie, nową rzecz już teraz zaraz, a nie za kilka miesięcy czy też lat.
Teraz powstaje pytanie, czy jest to wada, czy zaleta.
Jako plus można zaliczyć fakt, że takie zniecierpliwienie może być przejawem ambicji. Minusem jest natomiast zagrożenie szybką demotywacją przy realizacji swoich planów (bo skoro efektów jeszcze nie ma, to pewnie nie będzie ich również później).

Jak to jest u Was? Czy takie zachowanie jest pozytywne, czy też negatywne?
Ja osobiście jeszcze nie wiem co myśleć o takim podejściu.

Pozdr,
Artur